O książce pisze Dawid Kujawa
W nowym tomie Puwalska stawia sobie nie lada wyzwanie: język czyni narzędziem poznania wizualnego, ale jednocześnie nie próbuje pokazać nam konkretnych obrazów, a raczej samą koncepcję widzenia. Powołując się na patronat Władysława Strzemińskiego, poetka sprawdza, jakie perspektywy estetyczne otwiera w wierszu abstrakcja geometryczna - jakby tego było mało, wszystko to prowadzi nas do refleksji o możliwości utopii. To zupełnie oryginalna poetyka nadziei wyprowadzona z pozornie chłodnej, konstruktywistycznej formy.
oraz Miłosz Biedrzycki (MLB):
czy wytracić pion, by uzyskać poziom, to przedni pomysł?
czy treść widzenia zależy od kierunku patrzenia?
czy nie ma tu złudzenia ani kresu złudzenia?
tyle pytań, że i szary kamień
dostałby zadyszki godnej wieloryba.
ale pamiętajcie! nawet jeśli tramwaj wodny
ominie wasz przystanek,
zawsze są otwarte światy
Puwalskiej Agaty.
***
otwarte światy ukazują się jako projekt zrealizowany przy wsparciu finansowym Nagrody Krakowa Miasta Literatury UNESCO, realizowanej przez Krakowskie Biuro Festiwalowe ze środków Gminy Miejskiej Kraków.
***
otwarte światy to tom trzeci (a może czwarty?) serii wszędzie na Ziemi jest równonoc pod redakcją Moniki Glosowitz, która jest również redaktorką książki. Oprawą graficzną i składem zajęła się Zina Katar, a redakcją techniczną Jacek Żebrowski.
Na okładce wykorzystano obraz Karola Hillera, Kompozycja heliograficzna (V) z 1934 roku.
Trzecia z kolei (a może czwarta?) książka Agaty Puwalskiej, autorki haka!, Paranoia Bebop i Funky Koval.
Wiersze wybrał i przełożył: Filip Kaźmierczak
Rasza Habbal - poetka syryjska. Urodziła się w 1982 r. w mieście Hama w Syrii. Debiutowała w 2014 r. arabskim tomem wierszy „Szczypta ciebie, mnóstwo soli”. Opisuje siebie jako „kobietę, która rozwiesza swoją tożsamość, swój głos, swoje ciało, swój spokój i swój krzyk na sznurkach świata, jakby rozwieszała pranie na balkonie”. Obecnie mieszka w Niemczech, w Trewirze.
Wybrał i przełożył: Filip Kaźmierczak
„To poezja, która może mówić o ciele, przemocy i naszej podmiotowości”. (Dobromiła Dobro)
„Językowy eksperyment, wciąga, porusza i zachwyca”. (Bęc Zmiana)
Ada Adu Rączka [on/ona/onx/jego/jej/jejx] (ur. 1997) – poet(k)a oraz absolwent_ka Fine Arts w Städelschule. Pracuje z obrazami, tekstem i wideo. Współpracuje z Zofką Koftą i Girls* to the Front. Członkini kolektywu Plenum Osób Opiekujących Się. Osoba autorska książek „Nie róbmy nic, błagam. Ale powiedzmy innym, że robiłyśmy” (2019), „Próba wyjścia z brzucha | Próba wejścia do brzucha” (2021), „Chciałośmy” (2022) oraz „Byłobyśbyło” (2024) nakładem Katalog Press.
Zofka Kofta – projektantka graficzna z Warszawy. Ukończyła Wydział Grafiki na warszawskiej ASP . Stworzyła kilkadziesiąt rozwiązań wizualnych dla instytucji kultury i inicjatyw społecznych; współpracowała m.in z Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie, Zachętą – Narodową Galerią Sztuki, Nowym Teatrem, Biennale Warszawa czy Centrum Rzeźby Polskiej w Orońsku. Autorka projektów identyfikacji dla m.in. społecznościowego Radia Kapitał czy Kultury dla Klimatu.
To poezja, która może mówić o ciele, przemocy i naszej podmiotowości. - Dobromiła Dobro
Dzień został w nocy. Wiersze z miłości i nienawiści to już szósta książka poetycka Konrada Góry, redaktora naczelnego wydawnictwa papierwdole i czasopisma „Papier w dole”, laureata Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej Silesius, nominowanego do najważniejszych nagród literackich.
„Góra zadaje kłam twierdzeniu, że skoro język (czyli forma, niedosłowność, opór), to już nie świat, nie ciało, nie miłość, nie nienawiść. Tu jedno przejęzyczenie oddzieli ci – Polaku wzięty z różnych narzeczy – ciało od kości, odstawi cię od bożyszcz, wiar i skostnień, boleśnie obnaży. Góra zadaje kłam twierdzeniu, że poeta silny – czyli taki, który zbiera różne tradycje, by powiedzieć im czym były i czym mogą być – to potwór solipsyzmu. Bo w jego wierszach mówi potwór każdego z nas i solipsyzm jawi się jako nadzieja. Góra zadaje kłam twierdzeniom. Bo zadaje język, w którym ma swe wydarzenie wiersz, i w którym wydarza się świat po nerw i kość. Nasz świat” – przekonuje Kacper Bartczak.
„Ten człowiek powoduje, że oprócz wierszy Bohdana Zadury podobają mi się jeszcze jakieś inne. Poezja polska ma na drugie imię Konrad” – i Julia Szychowiak.
Dzień został w nocy. Wiersze z miłości i nienawiści to już szósta książka poetycka Konrada Góry, laureata Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej Silesius, nominowanego do najważniejszych nagród literackich.
Księżyc Grzybiarek to koncept antyłowiecki: październikowa pełnia nazywała się dotąd w kalendarzu Księżycem Myśliwych. nazwa uświęcała tradycję strzelania do otumanionych rykowiskiem zwierząt w jesienne noce, a mnie to gryzło tym bardziej, że mam wtedy urodziny i postanowiłam coś z tym zrobić. liczę na Was, że razem nabroimy w przestrzeni symbolicznej i ten barbarzyński obyczaj odejdzie w przeszłość razem z tamtą durną nazwą - mówi o projekcie Agata Jabłońska.
Poetycki projekt antyłowiecki
W niniejszej książce znajdziemy rozważania antropozofa i różokrzyżowca Jerzego Prokopiuka, artykuł Marka Magdziaka poświęcony gnostyckim aspektom świata, tekst Agaty Bielik-Robson nawiązujący do gnozy luriańskiej, Moniki Bakalarz, która zajmuje się wybranymi wątkami w myśli Giorgio Agambena oraz Marcina Czerwińskiego, który pisze o gnozie w kontekście Brunona Schulza.
Artykuły przygotowano na konferencję naukową: "Paradygmaty gnozy w literaturze i filozofii współczesnej" (13-14 października 2015),organizowaną przez Festiwal imienia Brunona Schulza oraz Instytut Filologii Polskiej Uniwersytetu Wrocławskiego.
Teksty wydano w ramach ESK we Wrocławiu 2016.
Antologia tekstów o gnozie m.in. Jerzy Prokopiuk i Agnieszka Bielik-Robson
Zbiór miniatur prozą autorstwa Victora Ficnerskiego, enfant terrible wrocławskiego środowiska literackiego.
Wydanie drugie poprawione.
Beztronat medialny: Papier Ścierny
Zbiór miniatur prozą autora książki poetyckiej "W tym mieście".
Dzieła Jeleny są bardzo mocne, ona zdecydowanie ma TO COŚ.
Guy Maddin, kanadyjski reżyser filmowy
W swoim nowym tomiku wierszy (Naiwność) Jelena Głazowa szuka odpowiedzi na najbardziej palące pytania naszego społeczeństwa, czerpiąc z popkultury, filozofii, buddyzmu i oczywiście nieprzyzwoitego hałasu religii i polityki.
węgierski portal literacki Liter@
Chciwość, ta etycznie zła, naganna, niemoralna cecha, która charakteryzuje podmiot kryjący się za żałobnymi wersami Głazowej i którą sama autorka najprawdopodobniej uważa za naganną. Chciwość może być odczuwana jako libido, ale także jako żądza życia, prawdziwości i wolności, których wciąż – z różnych powodów – nie mamy w pełni do naszej dyspozycji w neoliberalnym społeczeństwie.
Ilva Skulte, łotewska krytyczka o książce Chciwość (2019)
To arcydzieło!
Luthien Könyvvilága, węgierska recenzentka o tomiku Chciwość (2019)
Jej wiersze są zrzędliwe, gniewne i smutne.
András Petőcz, węgierski poeta o tomiku Chciwość (2019)
JELENA GŁAZOWA
Ryga. Łotwa. Artystka multimedialna, poetka. Autorka czterech tomików poezji: Transfery (Orbita, Ryga 2013), Plazma (Paranoia, Tartu 2014), Chciwość (Valters Dakša, Ryga 2019), Naiwność (Valters Dakša, Ryga 2021). Pomysłodawczyni i kuratorka międzynarodowego festiwalu poezji Krew poety (Ryga, 2014-2016). Współzałożycielka festiwalu Poezja bez granic (Ryga, 2017). Jej wiersze przełożono na osiem języków.
Tłumaczenie: Tomasz Pierzchała
Tłumaczenie: Tomasz Pierzchała
Skończyło się na całowaniu to trzecia już książka prozatorska Ewy Jarockiej, poetki i malarki mieszkającej we Wrocławiu.
„Ta dziewucha, Malwa Cukier, przyszła tu z aniołem, żeby mu przemodelować skrzydła, żeby nam przemodelować mózgi. Po mistrzowsku generuje kłopoty, rozpięta między blasfemią a wizją, proroctwem a psychozą. Symbiotyczna relacja bohaterki z matką, sąsiedzi z najwyższej patosfery, brzemienne w skutkach flirty duchów, armageddon w toku, gaslighting w pełnym zapale. Ta dziewczyna, Ewa Jarocka, ma jebitną intuicję, ostre oko i cięty język. Solidnie rozhuśtuje nam świat – albo po prostu pokazuje, jak bardzo jest rozchwierutany – i to jest dobre. Mega dobre, zaprawdę!” – zapewnia Joanna Mueller.
„To już mój trzeci blurb do tej książki. Pierwszy nie spodobał się wydawcy, bo był za krótki. Brzmiał tak: Matko, jak ciężko napisać błyskotliwy blurb. A książkę?! Nie wiem, dlaczego nie spodobał się wydawcy. Dalej uważam, że książka Ewy jest błyskotliwa. Drugi blurb był dłuższy i wydawało mi się, że tym razem się uda i wydawca go zaakceptuje. Brzmiał tak: Po pierwsze przyśnił mi się Joyce. Stał jak Joyce i coś tam bąkał spod wąsa, że Świerkocki to nie, że przyzwyczaił się już do Słomczyńskiego. Nie znam się, więc się nie wypowiem. Po drugie uważam, że książka Ewy to jest coś takiego, jakbyście włożyli sobie w zadek petardę i odpalili. Boli, a cieszy. Polecam z całego. Okazało się jednak, że i ten nie przypadł do gustu. Byłam przekonana, że jest odpowiednio długi, ale chyba był po prostu średni i to nie wystarczyło. Zatem to już moje trzecie (i ostatnie) podejście do tematu. Może tym razem wydawcy się spodoba? Strasznie bym chciała. Bo książka Ewy na pewno się wam spodoba. Jest jak wata cukrowa wielkości tęgiego anioła stróża. A jakie boże dziecko nie chciałoby wrąbać cukrowej waty wielkości tęgiego anioła stróża” – i Żaneta Gorzka.
Skończyło się na całowaniu to trzecia już książka prozatorska Ewy Jarockiej, poetki i malarki mieszkającej we Wrocławiu.
Agnieszka Wolny-Hamkało:
„Jest taki konik”, mówi językami fafirafa, pracuje w tych wierszach razem z rowerzystą, który w morzu właśnie się wyjaławia. Obrok dla konia też chce być podmiotowy,
skoro potrafią to klapki. Bo wszystko w tych wierszach żyje, wszystko wytwarza znaczenie. Tak się kampuje nowy materializm: trzeba być jak Kopeć - trochę z bizarro fiction, trochę z adult swim, trochę ze Spinozy. I nie wycofywać narzędzi ani przedmiotów w podręczność, raczej ustawiać je w środku wiersza, z kosmosu patrzeć jak z raf odpływają kalosze, jak się cieszy naczyńko spod stajni, jak do nich macha Mister Ręczniczek.
- Oto migotliwy charakter relacji z realnym przepuszczony przez ciekawą składnię. Słuchajcie, wszystko mówi językami fafirafa.
Michał Mytnik:
Co prawda, nie potrzeba prawa jazdy, aby prowadzić kanapkę, ale lepiej zapiąć niewidzialne pasy bezpieczeństwa, kiedy słynący z siarki oraz konserwatywnej kultury kiszonek Tarnobrzeg zaczyna przypominać Bikini Dolne.
Obcujemy tutaj z zaginionym manuskryptem opowiadającym historię Nowego Królestwa, gdzie szeroką grzędą uprawia się kosmopingpongizm, retrofuturyzm i inne basmati rajsy, a zaawansowana technologia pozwala na poruszanie się po czwartym wymiarze jak po korytarzach starej szkoły (i tu nie chodzi o słuchaczy, tylko o czas).
„Róże w fiolecie, / fiołki czerwone, / a ja muszę iść do łazienki”.
- Patryk Rozgwiazda
Pierwsza w Polsce książka w języku fafirafa
PROMOCJA SERII KSIĄŻEK PROZĄ:
PWD005/KAT032 Magdalena Dampz – Szał na latawce i inne opowiadania (seria Błystki)
PWD021/KAT048 Ewa Jarocka – Skończyło się na całowaniu (seria Doki)
PWD027/KAT049 Jakub Michalczenia – Mario (seria Doki)
PWD042/KAT063 Rita Jankowska – Dryfujące słońca (seria Doki)
PWD043/KAT064 Przemysław Wojcieszek – Berlin Heroin (seria Jak pulp to pulp)
w bonusie: nr 10. Papier W Dole + plakat promocyjny
Szał na latawce, Skończyło się na całowaniu, Mario, Dryfujące słońca, Berlin Heroin
„Przed telewizorami zakompleksione i gnuśne generacje pracowników fabryk oraz chałupniczych i biurowych wyrobników. Napastliwe dyskotekowe typy snujące się w piątkowe i sobotnie wieczory w alkoholowej malignie. Rzygowiny i mocz w bramach. Żulernia pod klatkami, na podwórkach i wokół nocnych sklepów monopolowych. Burdy, krzyki, noże, potłuczone butelki, krew, a potem płonące znicze w osiedlowych zaułkach. Domowe awantury, kobiety kryjące podbite oczy za ciemnymi okularami. Dzieci molestowane i gwałcone przez szanowanych wujków – ludzi kultury, lekarzy, biznesmenów, prawników – oraz przez księży, tych w dole kościelnej hierarchii i tych na jej szczycie. Schizofreniczny polski antysemityzm. Pokrętny katolicyzm. Przymusowa służba wojskowa w rozpadającej się armii, w której rządziła „fala”. Narkomani koczujący w załomach Krakowskiego Przedmieścia, bezdomni na Dworcu Centralnym, przypominającym wielki pisuar. Obok nich prostytuujące się prowincjonalne, popegeerowskie nastolatki „na gigancie”. Zdemoralizowani homoseksualiści kopulujący z podwarszawskimi dzieciakami w „ślimaku” na placu Trzech Krzyży.
Nasilająca się bieda i rozwarstwienie społeczne.
I mięso! Nareszcie mięso, którego można się najeść do woli! Kult mięsa: schabowe, bitki, mielone, szynka, kiełbasa, karkówka. Po latach rzeźniczego deficytu wreszcie można było smażyć, dusić i wędzić szlachtowanie świnie, krowy, barany i konie. Wegetarianizm stał się alternatywą budzącą powszechne niezrozumienie oraz agresję. Kolejną agresję. Odmienność równała się z byciem odrzuconym i wiązała się z walką” – fragment książki.
Raban. Wspomnienia warszawskiego anarchisty„Przed telewizorami zakompleksione i gnuśne generacje pracowników fabryk oraz chałupniczych i biurowych wyrobników. Napastliwe dyskotekowe typy snujące się w piątkowe i sobotnie wieczory w alkoholowej malignie. Rzygowiny i mocz w bramach. Żulernia pod klatkami, na podwórkach i wokół nocnych sklepów monopolowych..."
Ziemia dla poezji - poezja dla Ziemi
poezja ziemi
Poetycki koncept antyłowiecki Agaty Jabłońskiej.
Druk offsetowy, bdb jakości zdjęcia, szlachetny papier, nowa typografia, ryciny.
Edycja limitowana, 100 egzemplarzy.
Poetycki projekt antyłowiecki, wersja offsetowa, 100 egzemplarzy.
Miłosz Biedrzycki:
Po debiutanckim Wtraceniu ogłaszającym pojawienie się nowego głosu w polskiej poezji i tomie O, w którym eksplorował granice obranego przez siebie języka, Przemysław Suchanecki w swojej trzeciej książce w sposób szczodry i suwerenny zaprasza nas do zwiedzania frapujących krajobrazów, wewnętrznych i zewnętrznych. Tam ziemia krąży nad ławką, bieda zjada nerwice, praca zabija strach, ale i trwa wieczny jam w ramionach chaty na skarpie, a przymiotniki, romby i pędzle mają potencjał, by się oderwać. Zachęcam do przyjęcia tego zaproszenia!
Joanna Łępicka:
C Z Y T E L N I Q Tu leży oszołomiony, dziki dom, pomiędzy lewą garścią światła a rwącą skronią mowy, piękny pożar twojego językai wszystko na r
i tylko to wiesz, że trafisz.
C Z Y T E L N I Q Tu leży oszołomiony, dziki dom, pomiędzy lewą garścią światła a rwącą skronią mowy, piękny pożar twojego języka i wszystko na r i tylko to wiesz, że trafisz.
Gdzie są moje dzieci? to trzecia książka poetycka Ilony Witkowskiej, autorki mieszkającej obecnie w Sokołowsku, laureatki Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej „Silesius”, wielokrotnie nominowanej do najważniejszych literackich nagród.
„Pierwszy raz poszedłem samotnie do lasu, kiedy miałem dwanaście lat. Las był stary i rozległy. Skłamałbym, gdybym powiedział, że się nie bałem. W lesie były małe zwierzęta i ślady wojny ludzi z ludźmi. Nie zgubiłem się. Nie żałowałem. Bardzo mi się podobało. Kiedy wróciłem na obiad, nikt nie dowiedział się, gdzie byłem. Nikt nie zobaczył rękojeści bagnetu, którą znalazłem w zarośniętym okopie. Po obiedzie napinałem mięśnie w słońcu niczym dzieciak z wiersza Ilony Witkowskiej, która jak nikt potrafiła zmusić mnie, bym przypomniał sobie urywek pradawnego lipca, za co jestem jej bardzo wdzięczny” – pisał o książce Darek Foks.
„Są na tym świecie rzeczy tak straszne i smutne, że mogą zostać opowiedziane tylko przez poetki. Wiersze Ilony Witkowskiej, tej wybitnej istoty, dozuję sobie pomału. Nie chcę, żeby pękło mi serce. Czytając je, przypominam sobie o prawdziwości świata. To ważne, kiedy wszystko dookoła zaprojektowane jest na oszustwo” – i Jagoda Szelc.
Gdzie są moje dzieci? to trzecia książka poetycka Ilony Witkowskiej, autorki mieszkającej obecnie w Sokołowsku, laureatki Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej „Silesius”, wielokrotnie nominowanej do najważniejszych literackich nagród.
Być kogutem domowym - oto przeznaczenie wszystkich mężczyzn pragnących przed życiem ratować się czytaniem książek. Czy to powinno nas śmieszyć niewymownie? Panie, panowie - należy cieszyć się tą perspektywą, rozsądną radością cieszyć się tak przyszłością! Zaprawdę! Lepiej można będzie zadbać o siebie, skuteczniej wykorzystywać samotność. Zaprawdę! Za prawdę panowie i panie, za prawdę! - pomyślał zatapiając twarz w dłoniach siedząc wciąż na krawędzi łóżka.
(fragment powieści)
Piotr Siwecki (ur. 1971) – polski prozaik, krytyk, tłumacz i wydawca, pochodzący z Olsztyna. Twórca niezależny, reprezentant literackiego avant-popu, autor książek niskonakładowych "Wstęp-do-nieistniejącego-podręcznika", "Dziesięć wierszy mających związek z moją żoną", "Piotruś Rowerek", "Zrozumieć Plichta, "SMS", "Hyper-Gender", "BIOS", "Naiwność". Współpracował z czasopismami "Portret" i "Borussia" z Olsztyna. Jego twórczość zalicza się luźno do kręgu twórców związanych z Prozą Północy. Pod szyldem minimalbooks publikował książki Raymonda Federmana, Douga Rice'a, Tamary Bołdak-Janowskiej, Krzysztofa Szatrawskiego, Valentiny Solovievej, Vadima Nazarowa. Laureat prestiżowej nagrody w konkursie Fundacji Kultury za eksperymentalną powieść "BIOS".
Hypergenderowa powieść w duchu avant-popu
Wiersze te są nie tylko wzruszające, ale też złożone jak maszyny. Natalia Dziuba wypluwa z siebie rzeczy skomplikowane niczym komputer. Ma w sobie całą Dolinę Krzemową. Pluje i oddycha. Oddycha i wyrzuca z siebie piksele, pamięć zbiorczą, karty graficzne czy procesory. Polecam pierwsze trzy wiersze z jej debiutanckiego tomu, a potem dwadzieścia sześć pozostałych. Chyba że podczas pracy nad książką redaktor wyrzuci trzy ostatnie, te polecam także.
Ewa Jarocka
Egzystencja, erozja. Tylko te dwa słowa wyłuskane z wierszy Natalii Dziuby to „narzędzia do budowania świata”. Jest ich znacznie więcej, wszystkie tworzą wybitnie osobiste instrumentarium i dlatego są utensyliami specjalistycznymi, używanymi m.in. po to, by język nie był niemy. Egzystencja, erozja. Bo, jak napisał poeta, „Wszystko jest w mózgu. Nigdzie więcej”. Korzystając z powyższego akcesorium, Natalia Dziuba posuwa się znacznie dalej, tworzy z wierszy układ planetarny, w którym centralne miejsce zajmuje indywidualny język poetycki. Operacja się nadzwyczajnie udała, Operatorka-Poetka w jej toku czerpała ze zbioru 1.000.000.000.000.000 połączeń synaptycznych w Procesorze Mózgu, organie Wszechświata.
Piotr Gajda
Książce matronują: Wrocław Miasto Literatury, Tlen Literacki, Babiniec Literacki, Strona Czynna, Afront. Kwartalnik literacko-artystyczny, ReWiry
Wiersze te są nie tylko wzruszające, ale też złożone jak maszyny. Natalia Dziuba wypluwa z siebie rzeczy skomplikowane niczym komputer. Ewa Jarocka Egzystencja, erozja. Tylko te dwa słowa wyłuskane z wierszy Natalii Dziuby to „narzędzia do budowania świata”. Jest ich znacznie więcej, wszystkie tworzą wybitnie osobiste instrumentarium. Piotr Gajda
CHWILOWO NIEDOSTĘPNE. DODRUK WKRÓTCE.
Pisana przez wiele lat biografia Janusza Rołta, legendarnego perkusisty Brygady Kryzys, Armii i Lecha Janerki, to poetycka opowieść nie tylko o muzyce i życiu w latach 70. i 80. w PRL, ale też refleksja nad ulotnością i przemijaniem, o tym co nieuchwytne, duchowe. Niewiele tu znajdziemy o polityce tamtych czasów, ale wiele o codziennej egzystencji ludzi, którzy wówczas żyli i tworzyli, o miejscach, których już dawno nie ma. Marcin Szubarczyk opisuje kluby muzyczne, trasy koncertowe, ulice miast, blokowiska, ale też hipisowskie komuny, ośrodki odwykowe, wiejskie enklawy, a w tle wątek pewnego alkaloidu opium, który - miejmy nadzieję - na zawsze przeszedł do historii.
O książce:
Jankowi było w tym wszystkim trudniej, bo nie należał do tych, którzy upraszczają sobie życie. Był dłubaczem, bo niedłubacze nie popadają w nałogi. Należał do ludzi wrażliwych i tych, którzy szukają i niestety na tej drodze znajdują często rzeczy przerażające. Rzeczy, których wolałoby się nie znaleźć. Tacy ludzie są jak anteny, które odbierają wszystkie drgania kosmosu.
— Paweł Kelner Rozwadowski
Janek to był genialny perkusista. Miał niezaprzeczalnie gigantyczny warsztat. Był wspaniałym wirtuozem tego instrumentu. To, co w pewnych momentach osiągał, było niesamowite. Miał chwile na próbach, kiedy pracował nad numerami, że można było się zesrać, albo oknem wyskoczyć. Było to tak dobre.
— Kazik Staszewski
O pierwszoplanowych bohaterach polskiej sceny muzycznej napisano już wiele. Udanie i nieudanie. Pora na ukazanie tych postaci, o których mniej się pamięta, a które bardzo często zrobiły dla rozwoju polskiego rocka równie dużo. Których historie były równie frapujące, co tych powszechnie czczonych i pamiętanych. Ufam, że ta książka wypełnia poważną lukę i Janusz Rołt, człowiek, który zagrał na wielu najważniejszych polskich płytach: Brygady Kryzys, Armii, Lecha Janerki, zostanie dzięki niej przypomniany, poznany na nowo i lepiej zapamiętany. Polecam!
— Marcin Świetlicki
50. publikacja wydawnictwo papierwdole i Katalog Press ukaże się w serii Anarchonarracje pod redakcją Jacka Żebrowskiego.
Pisana przez wiele lat biografia Janusza Rołta, legendarnego perkusisty Brygady Kryzys, Armii i Lecha Janerki.
Victor Ficnerski, w tym mieście
Victor Ficnerski, w tym mieście
Wszystko, co wiedzieliście o ciele i filozofii, wyda wam się jałowe i pozbawione wdzięku, kiedy przeczytacie tę odyseję po naszej mięsności. Ogłośmy nadejście nowej intymności, elegii na odejście męskiego / kobiecego w stronę fenomenów, które „odłożyły się w nas” pewnego dnia.
Te kameralne wiersze to przemiana materii, w której wnętrze i zewnętrzne staje się widzialne, a czytelnik zaczyna myśleć o swoich przeziębionych kolanach, jelitach, śliniankach. Przy czym lekkość tych wierszy jest zwodnicza jak binarność umysłu i ciała, które znowu biorą nas na świadków.
– Agnieszka Wolny-Hamkało
Poeta, w osobie Pawła Stasiewicza, ma na głowie książki takie wiersze dobre, że chapeau bas.
– Maciej Taranek
Paweł Stasiewicz
Poeta, artysta wizualny. Laureat konkursów poetyckich. Swoje prace pokazywał m. in. w konnektor – Forum für Künste (Niemcy), fofa Gallery (Kanada), karst (Wielka Brytania), Roman Susan Gallery (usa), Galerii Szara Kamienica (Kraków), Galerii Sztuki Wozownia (Toruń). Brał udział w festiwalach m. in. w códec – Festival de Vídeo Y Creaciones Sonoras (Meksyk), videomedeja – Museum of Contemporary Art of Vojvodina (Serbia), simultan Festival (Rumania), gnarl Fest – Lincoln Performing Arts Center (Wielka Brytania), Outer space – Carnegie Museum of Art (Kanada), Biennale Wro 2015 (Wrocław). Zdobywca Szpilman Award 2014 (Berlin). Za film No signal otrzymał Minute Trophy Award (Brazylia).
Mieszka i pracuje w Żyrardowie. Debiutuje.
Poeta, w osobie Pawła Stasiewicza, ma na głowie książki takie wiersze dobre, że chapeau bas.
Być psem o ludzkim imieniu. Zabawne? Nie dla każdego. Ten tomik nie ma ochoty się podobać. Jest szorstki, nieczysty (lubię to określenie, ma w sobie moc buntu). Prowokuje, by go wygładzić, uczesać, ustawić na miejscu. Wstydliwy paternalistyczny odruch, prawda? „Bóg piszemy wielką literą, o ile mamy na myśli tego, który [..] własnego syna skazał na męczarnie i śmierć. A słowo mama piszemy małą literą” – przypomina, a raczej wypomina Autorka. W rolach głównych: Bóg – rodzaj męski, liczba pojedyncza, okoliczność tworząca związek przynależności, niekoniecznie świadomej i dobrowolnej, matka (nieco do Boga podobna), Judyta, Stefan i inni. Ojciec i syn i dziwka. Amen. Czytać, „choćby nam w pięty poszło”.
Ka Klakla
Wiersze mocne, zaangażowane, wymiatające brudy z najgłębszych zakątków tabu. Słowa tnące niczym brzytwy, obce historie przywołujące znajome obrazy. Ileż w nich trudnych emocji, niesprawiedliwości, ciemnej strony życia, a jednocześnie wołania i wstawiania się za tymi, którym brak sił lub wiary w siebie. Dosłownie na tych kilkudziesięciu stronach wrze. Autorka porusza wstydliwe tematy, rozlicza nierówności społeczne, obnaża mechanizmy takie jak polityka, religia, patriarchat, stosunek do zwierząt, fałszywa moralność. Jednak zawężenie tego tomu jedynie do wymienionych kwestii byłoby zbytnim uproszczeniem, gdyż w rzeczywistości autorka mierzy się z pytaniem o kondycję współczesnego człowieczeństwa, zderza jego definicję z realiami, idee z ideologiami.
Agnieszka Wiktorowska-Chmielewska
Wiersze mocne, zaangażowane, wymiatające brudy z najgłębszych zakątków tabu. Słowa tnące niczym brzytwy, obce historie przywołujące znajome obrazy. Ileż w nich trudnych emocji, niesprawiedliwości, ciemnej strony życia, a jednocześnie wołania i wstawiania się za tymi, którym brak sił lub wiary w siebie. Dosłownie na tych kilkudziesięciu stronach wrze.
Zin postapo będący pilotem Magazynu ANNEXIA.
Opowiadania, komiksy, eseje.
Beztronat niemedialny: Prowincja Manowce Kultury, Zinelibary
Zin postapo będący pilotem Magazynu ANNEXIA
W Kazaniach Pawła Kusiaka zachodzi piękna i groźna redystrybucja środków retorycznych i surowców Surowce te wydobywane są za pomocą maszyn języka albo wygrzebywane gołymi rękami z mokrej ziemi, co czynią ludzie głodni sensu. To materiał metafizyczny z dużą dozą diagnozy społeczno-politycznej, który nie tyle jest przetwarzany, co podlega przemianie. Przetwarzanie jest mechaniczne, ma cel jakby oczywisty – podejrzane i źle się kojarzy. Przemiana jest raczej organiczna. Następuje w materii, ale ma charakter duchowy, wiąże się z ingerencją siły wyższej, niesie ze sobą ryzyko. Siłą wyższą jest tu sama poezja, która unosi się nad przysłowiową spektakularną frazą, choć z niej się wysnuła. Jest ponad znaczeniami, ponad sumami i kontrastami znaczeń, za siedmioma morzami i lasami.
Poezja bierze się z wiary w poezję i w utracie tej wiary się sprawdza. Prorok liryczny z wiersza Lacja misyjna powiada nam zaprawdę: mszę oprawiam: samospełniające się proroctwo/ i program polityki klątw (…) oto wiersz transparentny i pełen zmiany. Słuchajcie! Czytajcie, Siostry i Bracia! Bierzcie z tego wszyscy! - pisze o tomie Joanna Oparek
Zużyte systemy maskują wypalenie, sięgając po treści najżywotniejsze, wydobyte z najgłębszych złóż witalnych iluzji. Treści te są następnie powielane, eksponowane i niestrudzenie eksploatowane. Ten obsceniczny rytuał prowadzi do przetarcia najważniejszych szwów, wypłukania i wyjałowienia zasobów, napromieniowania pokarmów. W przetarciach przeziera coś groteskowego i groźnego zarazem – miazmatyczny, transparentny, całkowicie bezwstydny sojusz rynku, religii i władzy, szczególnie dotkliwy na naszym terenie. Powiedziałbym chętnie, że wiersz dotyka napromieniowanych pokarmów, by przez nie przesiąknąć i odnaleźć własną rzeźbę i pożywną suwerenność. Ale Paweł Kusiak nie chce nawet tej formy zbliżenia. Nie obiecuje posiłku. Stawia już tylko na zdarzenie wiersza, jego bezkompromisową pracę, dzięki której wiersz przemyca swój greps, wbrew mowom upadłych proroctw, ku wspólnocie nowego zdarzenia - oraz Kacper Bartczak
To materiał metafizyczny z dużą dozą diagnozy społeczno-politycznej, który nie tyle jest przetwarzany, co podlega przemianie - pisze o książce Joanna Oparek
Miniaturzyści esperanto to poetycki debiut Marcina Czerwińskiego, performera, literaturoznawcy związanego z Uniwersytetem Wrocławskim, wieloletniego redaktora czasopisma „Rita Baum”, a obecnie „Plaża. Ciemnia”.
„Czerwiński serwuje nam carskie danie, będące też rollercoasterem. W dobrym tempie i na różne sposoby patrzą nam z tej książki w twarz: las, cały kosmos, koniec świata, śmierć i rozkosz, z nimi duch, teorie i praktyki podważające osądy i schematy, które utarły się być właściwymi, takież żarty, świadectwa osobności i momenty realizacji w spotkaniu, być może wcale nie tylko pogrywanko sacrum, zwyczajnie polityka i sny. Co się Marcinowi śni? Śnimy mu się wszyscy my” – poleca książkę Ilona Witkowska.
„Trwanie… Zdarzenia, odstępy między zdarzeniami. Skradanie się istot. Leśnych, miejskich. Kora i uzębienie. Loty nad wielką płytą. Czwarta współrzędna? Łóżko jest wygodne albo z wystającym gwoździem. Tydzień = 604 800 sekund. Byt konieczny, przypadkowy, intencjonalny, z konopią lub bez. Z kolorowym motylem pod pachą. Zapachami i twardymi kulkami na szelkach. Wiadoma piosenka: You know it means no mercy/They caught him with the gun/No need for Black Maria/ Goodbye to the Brixton sun. To nie jest teatr elżbietański! To nie jest choreja obrzędowa. Puls, tylko puls ziemskiej, mocno zaniepokojonej/maksymalnie opanowanej istoty” – i Grzegorz Wróblewski.
Miniaturzyści esperanto to poetycki debiut Marcina Czerwińskiego, performera, literaturoznawcy związanego z Uniwersytetem Wrocławskim, wieloletniego redaktora czasopisma „Rita Baum”, a obecnie „Plaża. Ciemnia”.
Czytam wiersze Ivana Davydenki i już jestem jak wędrowiec, który przed świtem trafia na piekarnię. Pukam w szybę, a piekarz odpala mi foccacię. Wkradam się między noc a sklep spożywczy.
Juliusz Strachota
Zamówiłam Danie Dnia a Ivan Davydenko, bez uprzedzenia, przyniósł mi w wyszczerbionym rondlu smutek przeszłego i przyszłego planowania, panikę ucieczek i wakacji. I śmiech i śmierć i litość, i dumę z czarnego podniebienia. I strach o te przyszłe książki (rozczarują), w których nie będzie słowa o pluciu kłaczkiem, jedzeniu ziemniaków i bogatych.
Olga Hund
Czytam wiersze Ivana Davydenki i już jestem jak wędrowiec, który przed świtem trafia na piekarnię. Pukam w szybę, a piekarz odpala mi foccacię. Wkradam się między noc a sklep spożywczy - Juliusz Strachota
„Oto jest poezja, co gnie rynny” – Konrad Góra, rolnik.
„Izydorek. Wchodzi cały na biało” – Natalia Dziuba, nauczycielka.
„Kwiatkowski. Typ mocarny wraca” – Rafał Różewicz, monter.
„Robotnicza poezja! Miód na uszy! Będę czytać na nocnej zmianie” – mgr niż. Gabriela M. Witkowska, technolog żywności.
„Haha, przeczytałam kilka „fraszek” i już mi się podobają xD” – Klara Śliwa, pielęgniarka.
„Robotnicza poezja! Miód na uszy! Będę czytać na nocnej zmianie” – mgr niż. Gabriela M. Witkowska, technolog żywności.
Andrzej Woźniak to autor mieszkający w Warszawie, gdzie pracuje jako nauczyciel improwizacji kontaktowej, aikido to jego debiut poetycki.
„Jak pisać zaangażowane wiersze nie popadając w rutynę? W jaki sposób tworzyć inkluzywną poezję, która nie poraża banałem? Jak dalece wolno być intelektualnym leniem i na ile można sobie pozwolić otwartości w wyrażaniu emocji? Kto wystawia na to parafki? Reporterski dystans to tarcza ochronna, paląc szluga za transporterem obracamy rzeczy w żarty. Patrz: cytowanie wiersza Andrzeja Woźniaka Głaz biały w randomowych okolicznościach.
W innych wierszach nie będzie tak wesolutko. Autor ma sprawny i bardzo mocny procesor, obserwuje rzeczy. Nie pisze poezji zaangażowanej, tylko angażującą: głowę i emocje. Trzeba być na to gotowym, co nie znaczy, że nie warto.
ANDŻEJ ODZYSKAŁ 21.37 DLA ŚWIECKIEJ TRADYCJI - po poznaniu tego tekstu wzmiankowana godzina nigdy nie będzie już należeć wyłącznie do Karola Wojtyły. Udało się, Andrzej, dziękuję.” – poleca te wiersze Agata Jabłońska.
„Andrzej jest wkurwiony, nie tracąc precyzji, boksuje i tańczy po linii ironii przeszytej empatią. Nie wszyscy znacie go osobiście, ale ja znam, poznacie go tu w nerwach i oddechu, czasem sapaniu po walce głębokiej, a lekkiej jak rozmowa” – i Tomek Gromadka.
ANDŻEJ ODZYSKAŁ 21.37 DLA ŚWIECKIEJ TRADYCJI - po poznaniu tego tekstu wzmiankowana godzina nigdy nie będzie już należeć wyłącznie do Karola Wojtyły. Udało się, Andrzej, dziękuję.” – poleca te wiersze Agata Jabłońska.
Emilia Konwerska, literaturoznawczyni, publicystka, krytyczka filmowa i literacka. Jej debiut poetycki 112 nominowany został do Nagrody Literackiej Gdynia.
„Przeczytaj, nawet jeśli nic nie zrozumiesz. Może pomóc ci świadomość, że: a. Odkurzacz jest sprzętem, którym można zrobić zarówno porządek jak i nieporządek. b. Nie narodził się człowiek, który wygrałby w tetrisa. c. Rodzice mówią swoim dzieciom: „tylko tego nie spierdol”, myśląc równocześnie: „spierdol to”. d. To jest bardzo fajna książka” – poleca lekturę Adam Kaczanowski.
„To ja odkryłam Emilię Konwerską” – i Justyna Bargielska.
Emilia Konwerska, literaturoznawczyni, publicystka, krytyczka filmowa i literacka. Jej debiut poetycki 112 nominowany został do Nagrody Literackiej Gdynia.
Debiutancka powieść gdańskiej pisarki, reżyserki i performerki, Rity Jankowskiej.
O książce tak pisze Patrycja Sikora:
Ten dryf nie jest lekki. Światło oślepia, matki wyrzucają dzieci na brzeg. Znajdziesz tu rodzaj kobiet ulepionych z wilgotnych snów, kobiet polepionych przetrzymaniem. Poczujesz się jak u siebie, umość się w tej promiennej główce. Fraza Jankowskiej uczy ściskać smutek, przerywać krąg. Jesteśmy na etapie „siadaj, jeden”, ale kiedyś zdamy ten egzamin z wyróżnieniem.
oraz Mirka Szychowiak:
To był przypadek. Dryfujące słońca zobaczyłam jeszcze przed redakcją, w wersji tylko trochę roboczej. Już po pierwszej stronie słońca osiadły na mnie jak na mieliźnie. Szczęśliwie – zostały na dłużej. I zostaną. Rita Jankowska od pierwszych stron uświadomiła mi, że oto znalazłam siostrę, o istnieniu której nie miałam pojęcia, że nagle wszystkie moje zapadalne stany, depresje, lęki i strachy odczuwane nawet wtedy, kiedy się ich jeszcze nie rozumie to bagaż, który poza mną, dźwiga ktoś jeszcze. Ciężar, z którym Autorka próbuje się zmierzyć, którego chce się pozbyć. Życie z traumą jest jak nieustanna walka o spokojny oddech. I ten język! Rozedrgany, falujący, pięknie nerwowy, krótkie zdania, często wypluwane wiele razy, powtarzane. Dryfujące słońca słychać – to rzadko spotykane zjawisko. Czytając miałam wrażenie, że przysłuchuję się tekstowi. Gdyby podsumować mój zachwyt, trzeba by było napisać: Pękła mi czaszka i Jankowska wdarła się do środka ze świstem. Pozamiatane.Fantastyczny debiut prozatorski.
Debiutancka powieść gdańskiej pisarki, reżyserki i performerki, Rity Jankowskiej.
Monika Maciasz to finalistka Połowu. Poetyckich debiutów 2021 oraz XXVII Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego im. Jacka Bierezina. Pochodzi z Krasnegostawu, mieszka w Gdańsku.
„Istnienie zagęszcza się, zagęszcza się czas, rozszerzają źrenice, wydłużają cienie, deszcz pada na rozgrzane ulice. Te wiersze pchają nas w zmysłową stronę świata, wypychają poza zmysły, pęcznieją, wychodzimy na miasto, żeby je wykrzyczeć” – Katarzyna Szweda
„Istnienie zagęszcza się, zagęszcza się czas, rozszerzają źrenice, wydłużają cienie, deszcz pada na rozgrzane ulice. Te wiersze pchają nas w zmysłową stronę świata, wypychają poza zmysły, pęcznieją, wychodzimy na miasto, żeby je wykrzyczeć” – Katarzyna Szweda
Przydałoby się kilka zdań wyjaśnienia: Kiedy wdepniesz w gówno w Paryżu lub w Londynie, jest to zabawny przypadek, o którym opowiadasz potem znajomym przy winie, otrzymując w nagrodę salwy perlistego śmiechu. Kiedy jednak wdepniesz w gówno w Berlinie, to jest to zwykłe, pierdolone gówno, które jest na dodatek ludzkie.
(fragment książki)
Przemysław Wojcieszek o książce:
Przez całe swoje dorosłe życie realizowałem filmy i spektakle teatralne. Nadszedł jednak moment, w którym oba te zajęcia przestały mi przynosić pierwotną satysfakcję.
Uważam, że życie nie polega na obronie osiągniętego statusu, tylko na ciągłej zmianie, dlatego kilka lat temu wyjechałem do Berlina w poszukiwaniu szczęścia. Mogę powiedzieć, że po czterech latach osiągnąłem coś w rodzaju wewnętrznego spokoju.
Niniejsza książka to efekt moich refleksji o mieście, w którym mieszkam, o muzyce, która jest moją właściwą ojczyzną oraz o moim pokoleniu, które powoli schodzi ze sceny. Ująłem je w pojemną formułę kryminału, który w swoim najlepszym wydaniu, jest zawsze medytacją nad naturą otaczającego nas świata.
Jedyne co wyznaję, to indywidualizm i ironia. W wolnych chwilach piję czeskie piwo i czytam książki z obrazkami.
Przydałoby się kilka zdań wyjaśnienia: Kiedy wdepniesz w gówno w Paryżu lub w Londynie, jest to zabawny przypadek, o którym opowiadasz potem znajomym przy winie, otrzymując w nagrodę salwy perlistego śmiechu. Kiedy jednak wdepniesz w gówno w Berlinie, to jest to zwykłe, pierdolone gówno, które jest na dodatek ludzkie.
Art-zine z Gdańska. Wersja dwujęzyczna: polska i angielska.
Suma treści wewnętrznych muzyków. plastyków, poetów z krajów i kultur różnych zorganizowanych wokół niezwykłego, gdańskiego Garażu 130. Nadzwyczajna oprawa graficzna, klimat rebelii i wspólnoty.
Art-zine z Gdańska. Wersja dwujęzyczna: polska i angielska.
Papier W Dole nr 1 (10)/2022. Wersja papierowa.
Papier W Dole nr 1 (10)/2022
„W filmie poklatkowym Ewy Świąc, bo to chyba jest film, długa historia, nie do opowiedzenia szybko i nie do napisania w tydzień, od nas zależy, jak szybko będziemy wyświetlali poszczególne kadry. To w dobrym sensie oszałamiające. Gdy zwolnimy nieco, widać więcej szczegółów i jeszcze więcej cienia. Dopiero staranne odtworzenie pozwala dostrzec uciekające życie. A w nim? Jeśli dzielić książki z wierszami na te o miłości i raczej nie, książka Świąc jest o miłości. Nietrudno też doczytać się w niej tego rodzaju erotyzmu, który zwykło nazywać się subtelnym. Inne lektury, bardziej zaangażowane społecznie choćby, są całkiem możliwe, jednak to ostatecznie obawa przed okiem zaglądającym w oko ożywia te wiersze” – Konrad Kęder.
„Powrót śląskiej antymetafizyczki i wiarołomczyni wiersza obserwującego, który z nagła okazuje się wierszem karmiącym, skarmiającym, poskramiającym – do drżenia na języku i palcach, które głupcy i ich ofiary zwą metafizycznym. Bicie tego wiersza, jednego po drugim, jest punktowe, jego głos surowy i wdzięczny” – Konrad Góra.
„W filmie poklatkowym Ewy Świąc, bo to chyba jest film, długa historia, nie do opowiedzenia szybko i nie do napisania w tydzień, od nas zależy, jak szybko będziemy wyświetlali poszczególne kadry. To w dobrym sensie oszałamiające..."
„[J]edziemy ku zaspokojeniu nie wybierając pragnień”, pisze misza sagi w wierszu
otwierającym tom, definiując w ten sposób istotę miłościwie nam panującego reżimu
produkcji. Ale z perspektywy czytelnika ważniejsze jest to, że wyznacza tu horyzont
własnych obsesji twórczych: [doomer wave] w swojej kompozycji do złudzenia przypomina
życie współczesnych, z powracającymi cyklami hiperstymulacji i depresji. Kiedy nastaje
świat, w którym „wszystkie słowa rymują się ze sobą”, byt staje się rozgotowanym spaghetti;
rentę pomylić można z zen, karczowanie lasów z łykaniem Xanaxu, Victora Jarę z kryzysem
nadprodukcji. W mroku historii jest jednak jeszcze światełko – rozpala je dyscyplina
wyobraźni. Dzięki niej nie przestajemy marzyć o „którymś z możliwych”, w którym kule
omijają Komunardów. (Dawid Kujawa)
[M]isza sagi tworzy odjechany konstrukt, w którym zderza ze sobą wersy z pogranicza; adult
animation, gier komputerowych, wschodnich mantr i europejskiej filozofii. Zderzenie tych
pozornie nieprzystających porządków, pozwala mu zajrzeć pod podszewkę rzeczywistości, by
ujawnić rządzące nią machinacje. Czy Nietzsche zasmakowałby w sojowym latte? Pod jaką
nazwą Kierkegaard zrobiłby sejwa? O czym śni Samarkanda? Całość to mocno wciągająca
podróż z czającym się za rogiem kapitaluchem. (Justyna Kulikowska)
MISZA SAGI
Pracował w różnych miejscach, bujał się tu i ówdzie. Publikowany, ale wciąż debiutuje, coś
tam kmini, kombinuje. Lubi sport (czynnie: tenis stołowy, biernie: sumo), muzykę
(jakieś lofi/ chill beats to relax/ study to, doomer music vol., etc.), książki, podróże, ogólnie
różne takie (takie).
„[J]edziemy ku zaspokojeniu nie wybierając pragnień”, pisze misza sagi w wierszu otwierającym tom, definiując w ten sposób istotę miłościwie nam panującego reżimu produkcji. (Dawid Kujawa)
„Bohaterka najnowszej książki Mirki Szychowiak to ta, którą kosmita prot z chęcią zabrałby ze sobą na planetę K-Pax. Bo ona widzi, że zabiera się nam coś pierwotnego, jakieś podstawowe prawo do cieszenia się darami Matki Ziemi – coś, nad czym kiedyś w ogóle się nie zastanawialiśmy, takie to było nasze, oczywiste. A teraz? Nawet drzewa już nie dają cienia, bo ich nie ma. Jest za to przeczucie nie tyle co nadciągającej katastrofy klimatycznej, ile katastrofy wszystkiego. Źli ludzie pozbawili nas wspólnego domu, a w zamian oferowali izolatki, piękne tapety na pulpity i muzykę relaksacyjną. „Kup mi las”, prosi w tytule autorka. Ja kupuję jej przejmujące wiersze. Po to, żeby czytać je do samego końca, na który zasłużyliśmy” – Rafał Różewicz.
„Bohaterka najnowszej książki Mirki Szychowiak to ta, którą kosmita prot z chęcią zabrałby ze sobą na planetę K-Pax. Bo ona widzi, że zabiera się nam coś pierwotnego, jakieś podstawowe prawo do cieszenia się darami Matki Ziemi – coś, nad czym kiedyś w ogóle się nie zastanawialiśmy, takie to było nasze, oczywiste.
Nie uciekniesz to wybrane i przetłumaczone przez Zofię Bałdygę wiersze czeskiej poetyki i performerki Jany Orlovej.
„Książka dla żywych i martwych, w której ciało kobiety jest sumą wszystkich ciał” – Kira Pietrek.
„Orlová żyje tam, gdzie ginekolodzy wyglądają jak rzeźnicy, złoto ścina się w ciałach, kochankowie są katoliccy. Dziwne, ale my też tam żyjemy” – Anna Kałuża.
Nie uciekniesz to wybrane i przetłumaczone przez Zofię Bałdygę wiersze czeskiej poetyki i performerki Jany Orlovej.
Dwie eksperymentalne avant-popowe powieści Piotra Siweckiego, BIOS i Hyper Gender.
Dwie eksperymentalne avant-popowe powieści Piotra Siweckiego, BIOS i Hyper Gender.
Debiutancka powieść publicysty Jarka Pietrzaka o ucieczce z Polski, gejowskim Londynie i seksualnej emancypacji.
Jacek Poniedziałek o powieści:
Szczera do bólu powieść Jarosława Pietrzaka to z jednej strony historia emancypacji polskiego homoseksualisty, z drugiej epopeja gejowskich podrywów i one night standów, z innej perfekcyjny portret zakompleksionego wrażliwca z robotniczej rodziny, tłumiącego w opresyjnym środowisku swoje skłonności i naturalną ekspresję, z jeszcze innej melodramatyczna love story, i wreszcie szczegółowy dziennik z życia młodego Polaka w Londynie, gdzie roi się od uciekinierów z biedy i obyczajowych uchodźców.
Debiutancka powieść publicysty Jarka Pietrzaka o ucieczce z Polski, gejowskim Londynie i seksualnej emancypacji.
Opuskuł wydany z okazji premiery książki Petera Markusa, Bob albo mężczyzna na łodzi, tłum. Piotr Siwecki, Kraków 2022, wyd. Haart. Fragmenty powieści The Fish and the Not Fish oraz wiersze Gregory'ego Corso i Gary'ego Snydera. 20 ręcznie numerowanych egzemplarzy.
Opuskuł wydany z okazji premiery książki Petera Markusa, Bob albo mężczyzna na łodzi. 20 ręcznie numerowanych egzemplarzy.
Opuskuł wydany z okazji Nocy Poezji 2022 w Krakowie. Manifest poetyckiej psychogeografii po Londynie. 30 ręcznie numerowanych egzemplarzy.
Opuskuł wydany z okazji Nocy Poezji 2022 w Krakowie. Manifest poetyckiej psychogeografii po Londynie. 30 ręcznie numerowanych egzemplarzy.
Ludzi i słowa, niegdyś widzianych w zgiełku, mimochodem, czytam i widzę. Oni wszyscy są.
Każdy ma swoje życie. Właśnie tu, w tej książce. (Roman Honet)
Przemek Rojek jest w moich oczach przede wszystkim eseistą: splatającym lekturę z
intymistyką, komentarz do własnego świata z komentarzem do książki, życie literackie z
życiem tekstu. Tworzy erudycyjne konstelacje, nie waha się zderzać ze sobą pozornie
odległych kontekstów, towarzyszyć omawianym autorom – nie tyle jednak z gęstym
programowym sitem, ile raczej z czytelniczą ciekawością. Co ważne: jest też nauczycielem,
czyli nie tylko eksploratorem literackiego pola, ale i jego eksplikatorem. I choć nie zawsze
nam po drodze na tych interpretacyjnych ścieżkach – to przecież nie sposób nie docenić tego,
jak wiele ich (i dla jak wielu) ten „chłopak” wydeptał prosto do „biblioteki”. (Zuzanna Sala)
Przemysław Rojek – korzeniami nowosądeczanin, gałęziami nowohucianin, identyfikacje
astrologiczne: koń, ryby, wierzba; poszukujący w sobie cnót cierpliwości, wdzięczności i
współczucia metafizyk (przede wszystkim ἀναρχριστιανός, choć nie tylko) szanujący prawa
materii, mąż i ojciec, w ruchu od yin jogi po yang capoeira (z wieloma stanami pośrednimi),
bywał w różnych miejscach między Inis Mór a Morzem Azowskim (najmocniej rezonując z
Morawami i Estonią), fajczarz i wegetarianin, konfabulant, impostor i balansujący na
krawędzi uzależnienia użytkownik portali społecznościowych; doktor od literatury,
nauczyciel od polskiego w krakowskim Liceum Pijarów, laborant w facebookowym
Laboratorium Empatii, były współredaktor w kilku sieciowych przestrzeniach Biura
Literackiego, pisze wyłącznie o życiu, najczęściej zapośredniczonym w piśmie i czytaniu
(czego dowodem jego dwie książki – o poezjach Aleksandra Wata i Romana Honeta).
Ludzi i słowa, niegdyś widzianych w zgiełku, mimochodem, czytam i widzę. Oni wszyscy są. Każdy ma swoje życie. Właśnie tu, w tej książce. (Roman Honet)
„Książka, którą wolno kraść (pokaż to ochronie w księgarni). Z mięśni, nerwów i drutów, z których jest związana, można znowu uczyć się mówić i milczeć; która pokazuje, ile kosztuje prawda po pięknie; ile powietrza trzeba oddać, nie przyjąć, dla wszystkiej jednej jej samogłoski” – Konrad Góra.
„Czy wiersze z tak odmiennej tradycji mogą tak dobrze siedzieć w polszczyźnie?” – zastanawia się Jakub Skurtys. –„Czy to talent tłumacza, kunszt poety, czy po prostu bliskość liryczna innych, pozajęzykowych pasm? Nie wiem, ale tom Ramiego Al-Aszeka to takie syryjskie pieśni miłości, tułaczki i niemocy, tyle że wszystko jest tu z mięcha, z życia, nieodwołalne jak wojna w Syrii i bolesne jak wycie matki po stracie dziecka. Po tej ziemi podobno kiedyś «przeszły psy pamięci» i przegryzły się do gołej kości, zostawiając tylko wspomnienia o kraju i wiecznym exodus. A przecież ocaleliśmy – «(...) jak powiedział ptak ocalony od nieba / Ocaleliśmy niczym węgorz uratowany od wody». Tak się śpiewa tylko w językach umarłych, w językach miłości” – Jakub Skurtys.
wybrał i przełożył z arabskiego Filip Kaźmierczak
Wznowienie dwóch pierwszych książek poetyckich z bonusami. Forma wydania: artbook. Edycja kolekcjonerska.
Druk, wykonanie ręczne: Dzikie Przyjemności.
Wznowienie dwóch pierwszych książek poetyckich z bonusami. Forma wydania: artbook. Edycja kolekcjonerska.
Był już art-book, czas na formę bardziej czytelnik friendly - polskie obozy życia w nowej odsłonie.
Dyrektor tomu Szymon Szwarc, szef linii Konrad Góra, oprawa graficzna Paweł Stasiewicz, zdjęcie na okładce Piotr Lapiński, LAPP PRESS FOTO.
PWD039
Wysyłka od 21.11.2022.
Był już art-book, czas na formę bardziej czytelnik friendly - polskie obozy życia w nowej odsłonie.
Karel Kuna (1970) jest absolwentem biologii i matematyki na Uniwersytecie Karola w Pradze. W dzikich latach dziewięćdziesiątych pracował jako dziennikarz w biurze prasowym i reporter w tygodniku. Po tych przygodach zakotwiczył w firmach IT, w których udaje mu się utrzymać głowę ponad wodą. Pisze różne publicystyczne teksty, ale przede wszystkim opowiadania. Tworzy nieformalne stowarzyszenie artystyczne z pisarzem i fotografem Igorem Malijevskim i poetą Vítem Janotou. W 2003 roku wydał zbiór opowiadań „Cestou do Malšic” w wydawnictwie Mladá Fronta. Właśnie kończy kolejny cykl opowiadań. Oprócz pisania niezwykle ważne są dla niego ekologia i polityka – jest również gminnym radnym.
Karel Kuna żyje z żoną i dwójką dzieci w Pradze, a czasami także w południowo-czeskim Táborze.
Drugi chapbook wydany przez PWD. Zbiór opowiadań czeskiego reportera w tłumaczeniu Beaty Figlarek i Rafała Wojtczaka.
Był kiedyś Bruno Jasieński. Był i Swen Czachorowski. Był też Pessoa. Teraz jest Sun Ra V.
- Stefan Żeromski, Przedzimie czyli ludzie w grodzonych osiedlach
Rafał Kwiatkowski - rocznik 1979, urodzony we Wrześni, mieszka w Słupcy. W 2011 debiutował tomikiem TWARDE O wydanym przez Fundację na Rzecz Kultury i Edukacji im. Tymoteusza Karpowicza. Publikacje: Kwartalnik Wrzesiński, Undergrunt, Nieszuflada, Cegła, Liternet.
Był kiedyś Bruno Jasieński. Był i Swen Czachorowski. Był też Pessoa. Teraz jest Sun Ra V. - Stefan Żeromski, Przedzimie czyli ludzie w grodzonych osiedlach
Z podziwem przypatrywałem się pierwszym tekstom Magdaleny Dampz, które pojawiały się w toruńskim „Undergruncie”. Muszę przyznać, że niektóre fragmenty tej prozy w jakiś sposób stały się częścią mojego literackiego DNA. „Rozmawialiśmy, siedząc na zarwanym bordowym tapczanie, w najciemniejszym pomieszczeniu knajpy. Pęknięte sprężyny tworzyły ogromne wgłębienie, które zbliżało nas do siebie, niezależnie od naszej woli” – pisała Dampz. Znalazłem knajpę, znalazłem ten tapczan, usiadłem na nim i poczułem, jakby ktoś mnie ograbił na zawsze z jakiejś myśli. Ta proza jest pełna takich właśnie prostych obserwacji - codzienność w niej potwornieje i czasami staje się horrorem, ale najstraszniej jest, kiedy na końcu ciemnego korytarza nie ma potworów.
Grzegorz Giedrys
„Gazeta Wyborcza” w Toruniu
„Od rana znowu ich słyszę. Kroki, odgłosy… O, teraz się kłócą. Przybysze ze strychu przyjechali z nami” – mówi Remek, jeden z bohaterów opowiadań Magdaleny Dampz. Myślę, że podobnie jest z czytelniczkami i czytelnikami Szału na latawce, autorka zostawia nas z widmami sam na sam. Pomiędzy poszczególnymi historiami i postaciami odnaleźć można jednak sieć zależności, której nie unieważniają ani przebyte odległości, ani miniony czas. Wraz z realnością pamięci poddana zostaje w wątpliwość prawdziwość wydarzeń. Dlaczego to wszystko nie miałoby być jedynie wytworem wyobraźni starzejącego się Don Ezia czy pijacką maligną K.? W prozie Dampz najbardziej podoba mi się właśnie uważna obserwacja mechanizmów działania pamięci – jej widmowości, niezwykłości, uwiądu i wapnienia.
Jakub Sęczyk
wydawnictwo papierwdole
Z podziwem przypatrywałem się pierwszym tekstom Magdaleny Dampz, które pojawiały się w toruńskim „Undergruncie”. Muszę przyznać, że niektóre fragmenty tej prozy w jakiś sposób stały się częścią mojego literackiego DNA. „Rozmawialiśmy, siedząc na zarwanym bordowym tapczanie, w najciemniejszym pomieszczeniu knajpy. Pęknięte sprężyny tworzyły ogromne wgłębienie, które zbliżało nas do siebie, niezależnie od naszej woli” – pisała Dampz.
Rafał Derda - polskie obozy życia
Rafał Derda - polskie obozy życia
Roman Bromboszcz od lat działa na styku techniki i kultury, multidyscyplinarny artysta związany niegdyś z Hubem Wydawniczym Rozdzielczość Chleba wraca z kolejną książką [to].
„Poeta Roman Bromboszcz to wszystko widzi, to wszystko słyszy, CIA powinno do niego zaiwaniać na kolanach na korepetycje, tyle że CIA nie umie dać temu znaku takiego, jak ów poeta czyni między kartką a układem scalonym, między językiem ludzi i aniołów a kodami matematycznymi i informatycznymi, cyframi i bitami” – pisze Robert Rybicki.
„Książka próbuje zgłębić jedną z największych życiowych tajemnic, jaką jest zrozumienie sensu pracy służb specjalnych. Wartka akcja niepozbawiona elementów humoru zwraca uwagę na marzenia agentów, które spełnią się w tęczowej krainie buddyzmu: „– gdy obecny dalajlama rozbije się o czarny sufit / podejmę się kontynuacji jego katany”. Ten tom jest wyjątkowy nie tylko ze względu na treść, ale także na zamieszczone w nim narzędzia do projektowania własnych agencji od podstaw” – Miron Tee.
„[to] jest trzecim elementem pragnienia mimetycznego, matrycą dyspozycji, algorytmem gospodarki libidinalnej cyfrowego kapitalizmu, który robi zrzuty twojego krocza przez głowę albo na odwrót. dla kapitału nigdy nie będziesz bez znaczenia, aż do czasu, kiedy zaczniesz być” – Michał Kasprzak.
„Mamy do czynienia z analizą spraw intymnych, dotyczących relacji międzyludzkich, jak też z przemyśleniami na temat kraju, religii oraz wiedzy. Układ graficzny wspaniale współtworzy ekspresyjny przekaz wierszy. Rysunki i teksty pisane odręcznie wyzwalają w czytelniku uczucie bliskiego kontaktu z Autorem” – Piotr Szreniawski.
Roman Bromboszcz od lat działa na styku techniki i kultury, multidyscyplinarny artysta związany niegdyś z Hubem Wydawniczym Rozdzielczość Chleba wraca z kolejną książką [to].
Limitowana wersja tomu blask glac Roberta Rybickiego.
*
Robert Rybicki, autor wielu książek, tłumaczony na języki, ale niechętnie nagradzany, postanowił opublikować kolejny zbiór poezyj, które nazwać raczył blaskiem glac.
„Ryba to wyłom w europejskiej poezji; to rebelia, która pod osłoną nocy wjeżdża na twoją chatę, wymienia zamki w drzwiach, rozwiesza nowe znaczenia w oknach i pluje na windykatorów. Próbujesz go stąd wykurzyć? Za późno. Ryba już rozpełzł się pod tapetą, pleśnieje w narracjach, urządza sobie grilla dla czeskich rewolucjonistów. Słychać krzyki dobiegające spod podłogi, słowiańskie zaśpiewy w odpływie kanalizacyjnym, a twoje niegdyś bezpieczne schronienie spowija swąd palonej śliny i tektury. To wiersze spoza jakiejkolwiek strefy komfortu. Uwierają i uzależniają tak jak ich autor. Wpuść je i płacz” – zalecają Łukasz Gamrot i Dawid Koteja.
„Bruce Lee poezji polskiej przedstawia nam swoje kung-fu słów: wymierza surrealistyczne razy, dadaistyczne kopniaki, wykonuje salta neologizmów. Ale „blask glac” nie jest wyłącznie stylistycznym popisem; to przede wszystkim egzystencja człowieka „dążącego do jedności poprzez wyzbycie się własności”, nonkonformisty otoczonego murami przepisów i paragrafów; jest pejzażem miękkiej krawędzi z sikorkami w tle, nad którym unoszą się chmury literalnego głodu, smutku i zwątpienia” – dodaje Marcin Ostrychacz.
Limitowana wersja tomu blask glac Roberta Rybickiego.
Robert Rybicki, autor wielu książek, tłumaczony na języki, ale niechętnie nagradzany, postanowił opublikować kolejny zbiór poezyj, które nazwać raczył blaskiem glac.
„Ryba to wyłom w europejskiej poezji; to rebelia, która pod osłoną nocy wjeżdża na twoją chatę, wymienia zamki w drzwiach, rozwiesza nowe znaczenia w oknach i pluje na windykatorów. Próbujesz go stąd wykurzyć? Za późno. Ryba już rozpełzł się pod tapetą, pleśnieje w narracjach, urządza sobie grilla dla czeskich rewolucjonistów. Słychać krzyki dobiegające spod podłogi, słowiańskie zaśpiewy w odpływie kanalizacyjnym, a twoje niegdyś bezpieczne schronienie spowija swąd palonej śliny i tektury. To wiersze spoza jakiejkolwiek strefy komfortu. Uwierają i uzależniają tak jak ich autor. Wpuść je i płacz” – zalecają Łukasz Gamrot i Dawid Koteja.
„Bruce Lee poezji polskiej przedstawia nam swoje kung-fu słów: wymierza surrealistyczne razy, dadaistyczne kopniaki, wykonuje salta neologizmów. Ale „blask glac” nie jest wyłącznie stylistycznym popisem; to przede wszystkim egzystencja człowieka „dążącego do jedności poprzez wyzbycie się własności”, nonkonformisty otoczonego murami przepisów i paragrafów; jest pejzażem miękkiej krawędzi z sikorkami w tle, nad którym unoszą się chmury literalnego głodu, smutku i zwątpienia” – dodaje Marcin Ostrychacz.
Robert Rybicki, autor wielu książek, tłumaczony na języki, ale niechętnie nagradzany, postanowił opublikować kolejny zbiór poezyj, które nazwać raczył blaskiem glac.
Chapbook. Jednoakrówka antypolityczna
[nakład wyczerpany]
Jednoakrówka antypolityczna
Jakub Michalczenia po opublikowaniu przez ha!art dwóch zbiorów opowiadań, Korszakowa i Gigusi, ogłasza powieść. Poznajcie Maria.
„Jakub Michalczenia to poeta zagubionych w czasoprzestrzeni miejsc, w których najntisy się nie skończyły, a być może nie zaczęły. Mieszkam na prowincji i znam te miejsca doskonale: żywe skanseny, zamieszkałe przez lokalsów, których historia nie obfituje w czyny wielkie, ale porywa jak Odyseja. Spotkasz ich wszędzie, w Korszach, Dukli i New Jersey – łowią ryby na brzegach rzek, których nie ma” – Sławomir Shuty.
„Przeczytałem. I co? Jutro pójdę do pracy, czyli do szkoły pójdę… Znów będę mówił o Reju, Camusie, Gombrowiczu i Słowackim. Ale teraz wiem, w jakim celu będę mówił… Będę mówił po to, żeby dziewczyny i dziewczęta, żeby chłopacy i chłopięta, żebyśmy wszyscy byli gotowi, gdy pojawi się Mario…” – Piotr Siwecki.
„Michalczenia zaskakuje i do świata bohaterów jego korszeńskich opowiadań wpuszcza nagle polsko-amerykańskiego Mariusza, snując nieśpieszną opowieść o konfrontacji chłopaków z osiedli lat 90’ z ich wyobrażeniem o amerykańskim śnie oraz dopełnia to pytaniem o szukanie potwierdzenia swojej tożsamości. To pytanie, jako emigrant z trzynastoletnim stażem, często zadaję sobie sam” – Lambert Król.
„Przeczytałem. I co? Jutro pójdę do pracy, czyli do szkoły pójdę… Znów będę mówił o Reju, Camusie, Gombrowiczu i Słowackim. Ale teraz wiem, w jakim celu będę mówił… Będę mówił po to, żeby dziewczyny i dziewczęta, żeby chłopacy i chłopięta, żebyśmy wszyscy byli gotowi, gdy pojawi się Mario…” – Piotr Siwecki
666 numer art-zine'a Papier W Dole poświęcony m.in. literaturze Czech i Słowacji w wersji .pdf
666 numer art-zine'a Papier W Dole poświęcony m.in. literaturze Czech i Słowacji
Podwójny numer art-zina Papier W Dole poświęcony afrofuturyzmowi - wersja w formacie .pdf
Podwójny numer art-zina Papier W Dole poświęcony afrofuturyzmowi
Split dwóch art-zinów: Papier W Dole nr 9 i Papierówka nr VIII w wersji .pdf
Split dwóch art-zinów: Papier W Dole nr 9 i Papierówka nr VIII